Payday loan


czwartek, 25 kwietnia 2024

"Nie zapomnij, szkoło, tej prawdy najprostszej, że dziecku trzeba miłości, miłości, miłości."

Kornel Makuszyński

Spis treści

Organy szkoły

DLA UCZNIA

DLA RODZICA

DLA NAUCZYCIELA

Licznik odwiedzin
363371
dzisiajdzisiaj132
wczorajwczoraj878
w tym tygodniuw tym tygodniu5588
w tym miesiącuw tym miesiącu21061
gości on line 4

Dnia 1 czerwca 2011 roku odbył się w naszej szkole wspaniały Dzień Dziecka. Byliśmy bardzo podekscytowani, ponieważ mieliśmy pójść na wycieczkę. Nasza wychowawczyni pani Jolanta Grabowska powiedziała nam tylko, że pójdziemy do tartaku w Kruszewie oraz do Bronisławek. W Bronisławkach miały na nas czekać niespodzianki.

Przed wyruszeniem na wycieczkę ksiądz Jerzy Ranke złożył nam życzenia oraz dał nam wafelki i   piękny obrazek z Janem Pawłem II. Poznaliśmy również panią Basię, którą zaprosiła pani Jola, aby pomogła nas przypilnować. Najpierw poszliśmy do tartaku. Jeden z pracowników powitał nas i uprzejmie zaprosił na zwiedzanie. Miał na imię Grzegorz i był naszym przewodnikiem. Na początek skierowaliśmy się do biura, gdzie spotkaliśmy się z panią Jolanta Derek. Pani Jolanta wraz z mężem Edwardem są właścicielami tego tartaku. Gdy wyruszyliśmy już z biura okazało się, że w tartaku także znajdują się gazetki takie jak w naszej szkole. Pan Grzegorz oprowadził nas po całym tartaku. To wszystko było wspaniałe. Widzieliśmy pocięte drzewa, o których pan Grzegorz nam wiele opowiadał. Pozwolił nam je zmierzyć. Zobaczyliśmy także różne maszyny, nawet taką, która miała ponad 50 lat. Dla pracowników była ona eksponatem. Trociny z drzew tworzyły coś w rodzaju piramid. Na koniec poszliśmy jeszcze raz do państwa Derków. Pani Jolanta Derek dała panu Grzegorzowi słodycze oraz pożegnała się z nami, gdyż musiała wracać do pracy. Pan Grzegorz poczęstował nas tymi słodyczami i odprowadził do wyjścia, ale to nie był koniec wycieczki.

 

Teraz wyruszaliśmy do Bronisławek. Gdy doszliśmy na miejsce w świetlicy wiejskiej bardzo spodobała nam się gazetka. Było na niej wesołe słoneczko oraz napis „Dziś słoneczko świeci wyłącznie dla dzieci”. W świetlicy przywitały nas: mama Norberta, pani Katarzyna Ratajczak oraz mama Miłosza, pani Irena Terlecka. Czekała na nas także czteroletnia kuzynka Norberta, która miała na imię Julka. Przygotowany był dla nas wspaniały poczęstunek. Po nim wyszliśmy na dwór na przeróżne konkursy i kiełbaskę z grilla. Zaciekawiło nas do czego naszej pani potrzebny jest gwóźdź wbity w kawałek drewna. Pani Jola wszystko nam wytłumaczyła. W te gwoździe miały być włożone różne kolorowe kartki. Czerwona kartka oznaczała 4 punkty i była wręczana za zajęci I miejsca, zielona oznaczała 3 punkty i była ona za zajęcie II miejsca, żółta oznaczała 2 punkty i była za zajęcie III miejsca oraz ostatnia biała kartka oznaczała 1 punkt i była za zajęcie IV miejsca. Konkurencje były przeróżne np. tor przeszkód, przebieranki, turlanie piłki głową, bieg w workach. Po przerwie doszły dwie dodatkowe konkurencje. Były nimi: rzucanie woreczków do pudełka oraz wkładanie długopisu przełożonego przez szyję do malutkiej butelki. Niestety dwie konkurencje trzeba było odwołać. Zrezygnowano z turlania piłki głową oraz biegu w workach. Zapomniałam dodać, że pani Jola prowadziła sklep, w którym za odpowiednią ilość punktów można było coś „kupić”. Wszystkim bardzo podobał się domek tropikalny z trzema szafkami, w których były kredki świecowe, kredki zwykłe z temperówką oraz pisaki. Były także inne nagrody, które nam się podobały m.in. naszyjniki, plastelina, kredki, notesy, różne rzeczy z muszli, pudełko do zrobienia biżuterii, lampka nocna i wiele innych wspaniałych przedmiotów. Po zakończeniu konkursów każdy z nas w zależności od zdobytych punktów dokonał zakupów w sklepie pani Joli. Nasz kolega Bartek wybrał sobie właśnie tropikalny domek. Najważniejsze było jednak to, że każdy coś otrzymał. Na koniec zagraliśmy w piłkę nożną. Gdy gra się skończyła podziękowaliśmy wszystkim za wspaniały dzień. Zabraliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy do szkoły, a następnie do swoich domów.

Dzień Dziecka był dla nas wspaniałym przeżyciem. Szkoda, że zdarza się tylko jeden raz w roku...